Singapur, cło i papierosy czyli historia o tym, jak dostałam pouczenie od Służby Celnej
Zawsze tak jest, że historie mrożące krew w żyłach, nasycone emocjami danej chwili, stają się potem najciekawszą opowieścią i wspomnieniem z podróży, które czegoś Cię nauczyło. Nie inaczej jest w przypadku tej sytuacji, w której zdaniem władz Singapuru złamałam prawo ich kraju, zataiłam kluczową informację, wobec czego otrzymałam upomnienie i małą karę. O co chodzi? Jak to się stało? Zapraszam Was na krótką historię pt. "Singapur, cło, papierosy" czyli historię o tym, jak dostałam pouczenie od służby celnej.
Singapore law czyli krótka historia o prawie i przepisach celnych |
PANI(E) WŁADZO!
Przed wyjazdem do każdego kraju, szczególnie jeśli nie znajduje się ono w Europie, jadę z konkretną wiedzą i informacjami, które pozwoli mi nie naruszyć prawa, obrazić kultury czy jego mieszkańców. Nie inaczej było w tym przypadku. Ci z Was, którzy czytają mnie regularnie, wiedzą, że po każdej podróży z kontynentu azjatyckiego tworzę cykle wpisów "Co warto wiedzieć przed wyjazdem do państwa X?". Nie inaczej jest zresztą w kwestii Singapuru, więc jeśli jesteście ciekawi i chcecie poczytać więcej to zapraszam tutaj: Singapur czyli co warto wiedzieć przed wyjazdem? - [PRAKTYCZNE PORADY I INFORMACJE]
Zresztą nawet w tym wpisie opisałam konkretne prawa obowiązujące w kwestii wwożenia do Singapuru konkretnych ilości alkoholu i papierosów - punkt #4, który pozwolę sobie zacytować.
Osoba pełnoletnia może wwieźć do Singapuru bez cła 1 litr alkoholu wysokoprocentowego, 1 litr wina, 1 litr piwa, ale tylko w przypadku przyjazdu tu, a właściwie przylotu tu samolotem. W innym razie trzeba takowe trunkowe dary oclić i zgłosić służbom.
Inaczej jednak sprawa wygląda z przewożeniem papierosów, ponieważ one nie podlegają tym zwolnieniom i podatku GST (to taki singapurski VAT). Każdorazowo wwiezienie papierosów musi zostać zgłoszone, deklarujecie, że je przewozicie, płacicie za nie cło i podatek. Bezpłatnie można wwieźć tylko jedną i co ważne OTWARTĄ paczkę papierosów (tak jakbyście właśnie z niej korzystali na użytek własny!).
Singapur, cło i papierosy - moja historia |
CZY PRZEWOZI PANI...
Granicę malezyjsko-singapurską przekraczaliśmy na własną rękę. Kupiliśmy bilet autobusowy z Kuala Lumpur do centrum Singapuru. O ile na granicy malezyjskiej musieliśmy jedynie przejść przez punkt imigracyjny bez dużego bagażu (ten został w autobusie), o tyle w Singapurze kierowcy - Hindusi nakazali nam zabrać plecaki, tłumacząc, że kontrola tu będzie wyglądać zgoła inaczej, trochę jak na lotnisku. I to prawda. Wypełnianie specjalnych broszur i formularzy z naszymi danymi, miejscem pobytu, deklaracją ilości dni w podróży na terenie Singapuru, pobieranie odcisków palców - to wiadomo. Poza tym, nasze bagaże musiały wjechać na specjalnej taśmie i były gruntownie sprawdzane jak na standardowej kontroli lotniskowej.
W momencie, w którym mój plecak wyjeżdżał z taśmy, podeszło do mnie dwóch reprezentantów singapurskiej służby celnej - kobieta i mężczyzna - z pytaniem, czy przewożę papierosy. Znając panujące tu zasady i czując się przygotowaną w temacie, odpowiedziałam pozytywnie na ich pytanie i zaprezentowałam im moją... paczkę. No właśnie. Tak wtedy myślałam, że zaprezentuję im moją jedną, jedyną paczkę papierosów. Co się jednak okazało. W plecaku miałam dwie paczki papierosów, uwaga, teraz najlepsze, w jednej znajdował się 1 papieros (słownie: jedna sztuka papierosa), a druga (właśnie ta, którą sobie chciałam zabrać do Singapuru na ostatnie trzy dni moich wakacji) była pełna... ale na moje nieszczęście... nieodpakowana. Zamknięta. Zafoliowana. Gdybyście tylko widzieli ich miny! ;-)
RYSOPIS: LAT 28, KRĘCONE WŁOSY, KOBIETA, TURYSTKA
Natychmiast zarekwirowano mi paszport i zamkniętą paczkę papierosów, mimo że usilnie próbowałam tłumaczyć, że znam panujące tu zasady i to moja głupia nieuwaga, ponieważ to jedyna paczka, jaką posiadam i wiem, że mogę mieć tylko jedną otwartą i takie też było jej przeznaczenie, a tamtą, he, he, z tym jednym papierosem mogę od razu wyrzucić. Nikt mnie słuchać nie chciał, zaprowadzono mnie natomiast do specjalnego pokoiku, w którym siedzieli inni "przestępcy". Ci chociaż wyglądali niczym bliscy towarzysze kolumbijskich karteli, a ja siadłam sobie obok nich, gdzie mnie usadowiono.
Przez jakieś 25 minut trzech celników zajmowało się moim przypadkiem. Najpierw spisywano moje dane paszportowe do specjalnej księgi w wersji papierowej, następnie drugi z nich kserował i skanował sam dokument, funkcja trzeciego była najbardziej nowoczesna, bowiem wprowadzał on następnie wszystkie moje dane i opisywał sytuację do systemu w komputerze. To były jedne z najdłuższych moich 25 minut w życiu, ponieważ obserwowałam uważnie, co się dzieje i byłam z jednej strony w szoku, że ta nieszczęsna paczka trujących papierosów każe mi tu siedzieć i tracić czas, z drugiej czułam przerażenie, rozglądając się i czytając napisy na ściennych plakatach, które brzmiały mniej więcej tak: "NIE OKŁAMUJ! ZAKAZ! SINGAPUR MA SWOJE PRAWA! KARA! GRZYWNA!" i co mniej więcej drugie mrugnięcie mojego oka z napisów na ścianach wybijały się duże cyfry - 100 SGD, 500 SGD, 10 000 SGD - kary pieniężne w sensie za nielegalne wwozy alkoholu, papierosów i innych zabronionych towarów :-)
Widok na wieżowce wokół Marina Bay w Singapurze |
SINGAPUR, CŁO, PAPIEROSY
Pomijam już fakt moich drobnych nerwów, które uderzały mi do głowy, gdy próbowałam Panom celnikom wytłumaczyć, że rozumiem ich perspektywę, że ja tej JEDNEJ paczki wcale nie potrzebuję, ponieważ jeśli będę miała ochotę zapalić, to najzwyczajniej w świecie udam się do ich sklepu, a to, iż została ona nieotwarta jest jedynie moim niedopatrzeniem, że jak sami widzą, nie mam ich więcej i że jest to nieco absurdalne. W końcu przeniesiono mnie do jeszcze innego pokoju, w którym znów ze ścian waliły po oczach duże dolarowe kwoty, mignął mi gdzieś terminal płatniczy, co dodatkowo podkręciło jeszcze temperaturę i atmosferę.
W kolejnym pokoju były drzwi do drugiego pomieszczenia, gdzie wprowadziła mnie sympatyczna pani celnik, która spokojnym tonem zamknęła drzwi tego pokoiku i powitała mnie z uśmiechem na ziemi singapurskiej (!), wygłaszając prawnicze ogłoszenie w imieniu Służby Celnej Singapuru: "Naprawdę gorąco witamy Panią w Singapurze. Wiemy, że jest tu Pani pierwszy raz, dlatego rozumiemy, że mogła Pani nie do końca wiedzieć, jakie mamy prawa i co było Pani obowiązkiem, dlatego z uwagi na to, że jest to Pani pierwszy raz możemy bez problemu odpuścić sprawę, dając Pani jedynie pouczenie w tej kwestii, choć nie ukrywam, że następnym razem już tak kolorowo może nie być. Chciała przewieźć Pani paczkę papierosów ze strefy duty-free i nie zgłosiła jej Pani do oclenia, co było Pani obowiązkiem, co jest niezgodne z prawem naszego kraju. Chcemy jednak pokojowo zakończyć sprawę pouczeniem. W tym momencie będzie Pani jedynie zobowiązana do zapłaty obowiązującej podatku GST, który wynosi 9,35 dolarów singapurskich. Przepraszamy za niedogodność, ale w Singapurze obowiązuje "zero tolerance for coming with all duty-free products".
Tym optymistycznym akcentem udałam się z kartą bankową do okienka z terminalem, zapłaciłam stosowny rachunek i przekroczyłam drzwi singapurskiej granicy pełna wszystkich dostępnych ludzkich emocji. Biegliśmy jednak szybko, żeby odnaleźć naszych kierowców - Hindusów, którzy mieli wieźć nas przecież dalej, do centrum Singapuru, a trochę nam na tej granicy zeszło.
Och, fail numer 2. Kierowcy zniknęli i zostawili nas na granicy (byliśmy ich ostatnimi pasażerami), a konsultant pod numerem kontaktowym przewoźnika nie umiał nam pomóc. W sytuacji stresowej numer dwa pomyślałam, okej, to chociaż sobie najpierw tego nieszczęsnego papieroska zapalę i wtedy pomyślimy co dalej, czym i jak dostać się do naszego miejsce noclegowego.
Oho! Fail numer 3. Na terenie dworca autobusowego na granicy singapurskiej nie znalazło się ani jedno miejsce specjalnie wyznaczone do palenia, a z białych ścian budynków znów krzyknął do mnie, o ironio, napis: "Zakaz palenia! Grozi grzywną do 500 S$!", więc... sami rozumiecie, musiałam obejść się smakiem, bo bawienie się w rebela jakoś mnie nie przekonywało.
Dobry wieczór Singapurze! Strach pomyśleć, co czeka mnie dalej! - pomyślałam.
***
Lekcja dla tych z Was, którzy chcą przewozić papierosy jest jedna: możecie wwozić tylko jedną, otwartą paczkę papierosów. Jeśli chcecie wwieźć do Singapuru więcej niż jedną, musicie w specjalnym formularzu zadeklarować ich większą ilość i wówczas zapłacić cło oraz podatek. Niestety, nie wiem, ile wynosi dokładna kwota cła na wyroby tytoniowe, nie posiadam też informacji, czy podatek płaci się za każdą konkretną paczkę. Najlepsza lekcja jest więc tak: lepiej nie palić papierosów i nie mieć takich problemów :-)
***
Czytaj więcej o Malezji i Singapurze:
- Singapur czyli co warto wiedzieć przed wyjazdem? - [PRAKTYCZNE PORADY I INFORMACJE]
- Jak zwiedzić Singapur w 48 godzin?
- Gdzie tanio i dobrze zjeść w Singapurze? - kulinarny spacer po Chinatown
- Gdzie zatrzymać się w Singapurze? - nasz nocleg w Chinatown czyli Q Loft Hotel1929
- Kuala Lumpur - co warto zobaczyć w stolicy Malezji?
- Co warto wiedzieć przed wyjazdem do Malezji?
- Plan podróży po Azji w niecałe 3 tygodnie na własną rękę - Tajlandia, Malezja, Singapur